Heh, ostatnio moja podświadomość zawodzi. Snów albo nie pamiętam albo są to skrawki tak krótkie, że żal je opisywać bo zajęłyby może 1-2 linijki. Dziś pamiętam trochę więcej ale też niewiele. Jest to jednak sen nawiązujący delikatnie do jednego z poprzednio opisanych klik.
Znowu morze i znowu śnieg na plaży. Tym razem jestem niemal sama - towarzyszy mi jedna osoba ale stanowi raczej tło, porównanie. Brnę przez śnieg i staję na brzegu gdzie woda pozbyła się białego puchu a zamiast niego naniosła pełno kamieni.Kamieni? Przyglądam się bliżej. To nie kamienie tylko bursztyny. Pełno bursztynów.
Wskakuję na piasek i zaczynam zbierać bursztyny do torby, fale moczą mi buty ale z zaskoczeniem odkrywam, że nie czuję zimna, ba, nie czuję nawet by moje nogi były mokre. Postanawiam jednak nie zastanawiać się nad tym faktem i skupiam się na zbieraniu bursztynów. Kątem oka dostrzegam towarzysza - też zbiera bursztyny ale znajduje ich znacznie mniej niż ja, najwidoczniej znalazłam dobre miejsce.
Nagle na plaże wchodzą dwie kolejne osoby. Nieruchomieję i patrzę na nie, gotowa bronić mojego spotu. Ci jednak - chłopak i dziewczyna - podchodzą do mnie i oferują, wymianę jakiegoś przedmiotu na jeden z bursztynów, największy, z gatunku białych. Początkowo oferta wydaje mi się fair ale zaraz zmieniam zdanie - namawiają mnie zbyt mocno, prawdopodobnie znaleziony kamień jest dużo więcej wart. Odmawiam.
Następnie sen ulega lekkiej zmianie. Już nie jestem na plaży ale przed moim domem. Wciąż jednak zbieram bursztyny, bursztyny które wypadły z przelatującego nad moim domem samolotu i rozsypały siępo całym ogrodzie. Spieszę się - szybko nadchodzi noc a wiem, że te kamyki których nie zdążę zebrać przez zmrokiem do rana znikną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz