piątek, 31 stycznia 2014

Poradnik - Rodzaje snów


Rodzaje snów: 

 

  • Sny symboliczne – najczęściej występujący rodzaj snów. Krótko mówiąc są to sny w których podświadomość komentuje rzeczywistość przy użyciu symboliki indywidualnej dla każdego śniącego choć charakterystycznej dla grupy społecznej do której śniący się zalicza. W interpretacjach tego typu snów pomagają senniki. Dobry sennik poznamy po tym, że interpretacje w nim zawarte odnoszą się do stanu obecnego – zdecydowana większość snów symbolicznych nie jest prorocza. 
  • Sny fizyczne – sny które zostały bezpośrednio wywołane przez jakiś czynnik działający na śpiącego w rzeczywistości. Klasycznym przykładem jest tu sen o poszukiwaniu toalety wywołany rzeczywistym parciem na pęcherz.
  • Sny odreagowujące – sny w których w mniej lub bardziej symboliczny sposób przeżywamy ponownie wydarzenia z przeszłości. Występują bardzo często. Najczęściej w takich snach jesteśmy postaciami z przeczytanej niedawno książki lub obejrzanego filmu choć mogą odnosić się również do rzeczywistych wydarzeń, szczególnie tych traumatycznych.
  • Sny powtarzające się – snem takim nazywamy sen który wystąpił więcej niż raz. Może powtórzyć się cała akcja snu bądź tylko pojedynczy jego element. Fakt, że jakiś motyw uparcie powraca to zazwyczaj znak, że podświadomość chce śniącemu coś przekazać. Zwykle interpretacja takiego snu lub zmiana wydarzeń w nim występujących (chociażby wyobrażając sobie po obudzeniu inne zakończenie) sprawia, że sen przestaje nas nawiedzać.
  • Sny prorocze – sny przewidujące przyszłość. Zwykle ciężko zorientować się, że sen zalicza się do tej kategorii zanim przewidziana sytuacja nie wydarzy się w rzeczywistości. Łatwo pomylić je ze snami życzeniowymi lub zmartwieniowymi. Jedyną wyraźną różnicą jest fakt, że sen proroczy może (chociaż nie musi) odnosić się do przyszłych wydarzeń których wystąpienia śniący się nie spodziewał.
  • Sny życzeniowe – sny odnoszące się do przyszłości w których przyszłość wygląda tak jak sobie tego życzymy. Zwykle nie są snami proroczymi nawet jeżeli wyśniona sytuacja faktycznie się zdarzy – są jedynie odzwierciedleniem naszych pragnień.
  • Sny zmartwieniowe – sny odnoszące się do przyszłości w których przyszłość wygląda tak jak się martwimy, że będzie wyglądać. Zwykle nie są snami proroczymi nawet jeżeli wyśniona sytuacja faktycznie się zdarzy – są jedynie odzwierciedleniem naszych obaw.
  • Sny świadome (LD) – sny w których śniący ma świadomość, że właśnie śni. Ten rodzaj snów zostanie opisany w osobnym poradniku.
  • OOBE – Out of Body Experience. Wyjście ciała astralnego poza ciało fizyczne. OOBE mylone bywa ze snem świadomym choć istnieje między nimi zasadnicza różnica – OOBE ma miejsce poza naszym ciałem podczas gdy LD ogranicza się tylko i wyłącznie do umysłu śniącego. Prawidłowo wykonane OOBE sprawia, że śniący widzi w czasie rzeczywistym wszystko co się dzieje wokół niego w świecie materialnym i może poruszać się po nim jak duch – niewidoczny dla innych ludzi. Wydarzenia których śniący jest w tym stanie świadkiem mają miejsce naprawdę i można to potwierdzić. Mylenie OOBE z LD wynika z faktu, że niektórzy za OOBE uznają również niezwykle realne sny przypominające wizje po zażyciu substancji odurzających. Osobiście jednak uważam to za nadinterpretację.
  • Fałszywa pobudka – sen w którym śni nam się, że się budzimy we własnym łóżku a następnie wykonujemy codzienne czynności. Tego typu sny bywają irytujące – zwłaszcza, że lubią przyjmować formę snów powtarzających się. Mój rekord – 7 fałszywych pobudek jednego poranka.  Najczęściej występują gdy śniący wie, że musi wcześnie wstać. Bywają mylone z OOBE ze względu na fakt, że ich akcja również rozgrywa się nijako w „rzeczywistości”.

wtorek, 28 stycznia 2014

Długi sen - Zakochany demon

Byłam jakimś chłopakiem (żadna nowość, jestem chłopakiem mniej więcej w jednym na pięć snów...) który przyjechał ze znajomymi nad morze i nudziło mu się, najwyraźniej sądziłam, że ten świat nie zasługuje na moje zainteresowanie czy coś. Mimo, że znajomi (czy raczej znajome, bo z tego co się zdołałam zorientować chłopak przyjechał z dwoma przyjaciółkami - bez podtekstów) próbowali wymyślać coraz to nowe rozrywki ja siedziałam tylko na brzegu morza i pozwalałam by fale obmywały mi nogi.
W pewnej chwili jedna z koleżanek nazwała mnie tchórzem i kazała udowodnić, że tak nie jest. Nie za bardzo chciało mi się cokolwiek udowadniać ale to co zaproponowała było całkiem ciekawe - spływ kajakowy połączony z tunelem strachu. Więc poszliśmy. Koleżanka zajęła pierwszy kajak, ja drugi. Za nami podpięło się parę innych osób i spływ ruszył.

Atrakcje mogłyby być straszne (co chwilę coś wyskakiwało ze ścian, kajaki gwałtownie przyspieszały i hamowały, strumień zamieniał się w iluzoryczny wodospad, raz przejeżdżaliśmy przez salę "lawy" itp.) ale ponieważ wiedziałam, że to wszystko jest udawane nic nie robiło na mnie wrażenia. Gdy jakiś "straszny" głos powiedział nam "Trzymajcie głowy nisko, buahahaha" schyliłam głowę nie ze strachu ale po to, by nie uderzyć w nisko położoną przeszkodę którą projektant dał na tym odcinku.

W końcu kajaki zatrzymały się a gdy wysiedliśmy na obsypany różnego rodzaju bronią podest zaatakowali nas "piraci". Parsknęłam wtedy śmiechem, wzięłam leżący pod moimi stopami miecz i schowałam się w jakiejś beczce bo nie chciało mi się udawać że walczę. W pewnym momencie stwierdziłam jednak, że taka udawana walka mogłaby być właściwie zabawna i mogę postraszyć "pirackich" aktorów. Toteż, gdy usłyszałam krzyk mojej koleżanki wyszłam z ukrycia i przyłożyłam miecz do szyji "pirata" który ją niby obezwładnił. Walka miała się już ku końcowi - koleżanka była ostatnią z obezwładnionych osób, poza mną.

- Czekaj! Ten pirat to mój znajomy. Nie rób mu krzywdy. - powiedziała koleżanka.

Odsunęłam broń od szyji "pirata" a gdy ten spojrzał na mnie rzekłam:

- Byłoby zabawniej gdybym myślał, że to wszystko dzieje się naprawdę.

- Chcesz prawdziwego zagrożenia? - zapytał aktor śląc mi krzywy uśmiech. - Niech będzie.

Mężczyzna machnął ręką a wodą spłynęła łódź, tym razem kilkuosobowa. Jednocześnie ściana groty w której się znaleźliśmy otworzyła się ukazując wyjście na zewnątrz.

- Kto chce kontynuować: zapraszam do łodzi. Pozostali mogą wyjść na zewnątrz. - powiedział "pirat" - Tylko pamiętajcie, to wasza jedyna szansa. Jeżeli zdecydujecie się kontynuować nie będzie odwrotu.

Prychnęłam i bez zbędnego zastanawiania się zajęłam miejsce na samym czele łodzi. Moim śladem poszły jedynie cztery inne osoby, w tym koleżanka. "Pirat" spojrzał na nią zaniepokojony ale najwyraźniej uznał, że nie może ingerować w jej decyzję bo jedynie westchnął i skoczył na koniec łodzi odpychając ją od brzegu. W taki sposób, że... zamiast pierwszego zajmowałam teraz ostatnie miejsce.
Rozpoczął się kolejny szalony spływ. Początkowo wyglądało na to, że słowa o "prawdziwym" zagrożeniu były bujdą. W pewnej chwili jednak łódź wjechała w cienki przesmyk między dwoma głazami na których stali kolejni ludzie z bronią. Zaatakowali nas. Patrzyłam jak ranią towarzyszy przede mną a następnie sama otrzymałam nie zagrażającą życiu ranę w klatkę piersiową. Zabolało i polała się krew.

- No. Przyznam, że to już było coś. - rzuciłam, gdy opuściliśmy niebezpieczny fragment. Ton mojego głosu wyraźnie zaskoczył pirata. Szybko jednak zaskoczenie zostało zastąpione błyskiem w oku zwiastującym, że facet ma zamiar mnie zabić.

Dojechaliśmy do następnego pomostu tam pirat wysiadł, rzucił nam kilka opatrunków i zniknął gdzieś po to tylko by chwilę później wrócić z grupą innych osób. Ewidentnie należących do jego szajki. 

- Każdej osobie zostanie zadane pytanie lub zagadka. Jeżeli odpowie prawidłowo zyska szansę na dołączenie do nas jako nieumarły. Jeżeli odpowiedź będzie błędna - zabijemy was.

Nowoprzybyli pochwycili nas i poprowadzili kolejno do piątki wyglądającej na "grubsze ryby". Cztery kobiety i facet. Miałam poważne wątpliwości czy są ludźmi. O ile czwórkę z nich mogłabym określić jako nieumarłych piątą, kobietę otaczała dziwna aura. Musiała być demonem.

- Przecież wam nie ucieknę. Sam chciałem się tu znaleźć więc nie mam zamiaru dezerterować. - mruknęłam do prowadzących mnie mężczyzn ale ci zignorowali moje słowa i wciąż kurczowo trzymali mnie za ramiona. Pozostało mi patrzeć jak moi towarzysze prowadzeni są kolejno do tajemniczej piątki. Mnie zostawiono na koniec.

Nie pamiętam jakie pytania zadawano moim poprzednikom ale były dość łatwe. Tylko jedna osoba odpowiedziała błędnie. Była czwarta w kolejności, nie spodziewałam się że tak się stanie po tym, jak poprzedzające ją 3 osoby (w tym moja koleżanka) przeszły test i zostały przemienione w istoty nadnaturalne przy pomocy bliżej niezidentyfikowanego zielonego światła. Ledwie odpowiedź wydostała się z jej przerażonych ust trzymający ją żołdacy przecięli jej mieczami głowę i wrzucili do wody gdzie ciało wkrótce zatonęło.

Przyszła kolej na mnie. Z szeregu piątki wystąpiła demoniczna kobieta. Zerknęłam na "przewodnika wycieczki" który nas tu przyprowadził i widząc jego uśmiech wyraźnie mówiący "Ciekawe jak sobie z nią poradzisz" przybrałam pozę mówiącą, że wcale się nie boję. Następnie spojrzałam na twarz demonicy czekając na zagadkę.

- Watashi suki anata. - powiedziała demonica posyłając mi uśmiech który wyglądał na sarkastyczny.

Więc o to im chodziło. Spodziewali się, że słysząc zagadkę w języku demonów nie będę w stanie odpowiedzieć i zyskam nauczkę za swój wcześniejszy absolutny brak strachu. Mogłoby im się tu udać. Mogło. Gdyby trafiło na kogoś innego. Uśmiechnęłam się co wprawiło otaczających mnie nieumarłych w osłupienie. Miałam swoją tajną broń.

Zamknęłam oczy przywołując do siebie wspomnienie brzmienia głosu demona. Owszem, nie znałam tego języka choć przypominał mi japoński (rozpoznałam słowo "suki", w anime często tak mówią w zdaniach o zakochaniu) ale znajomość języka nie była mi potrzebna. Przeniosłam umysł w słowa i podążając za nimi wykradłam myśli jakie towarzyszyły demonicy gdy je wypowiadała:

- Watashi suki anata. ~ Kocham cię. - co najciekawsze myśli były szczere mimo sarkazmu malującego się na twarzy kobiety.

Z zaskoczenia straciłam na moment równowagę i wpadłam na towarzyszących mi guardów. Następnie z otwartymi na całą szerokość oczami spojrzałam na demonicę i niedowierzając zapytałam:

Kochasz mnie!?!

Żołnierze puścili mnie jak oparzeni i spojrzeli na demona nie wiedząc najwyraźniej co robić. Oczy wszystkich nieumarłych skierowane były na kobietę. Przypuszczałam, że rozumieją język demonów i wiedzą, że odgadłam ale chcą dowiedzieć się dlaczego demonica wybrała akurat takie słowa (do zagadki mogłaby użyć jakichkolwiek) lecz czekałam w niepewności. Możliwe, że nie znając języka puścili mnie jedynie z obawy przed potencjalnym gniewem demona. Poza tym demonica zawsze mogła zaprzeczyć tym samym sprowadzając na mnie śmierć mimo, spełnienia przeze mnie warunków. Tylko czy faktycznie kochając mnie (jej myśli były szczere) zdecydowała by się na posłanie mnie na pewną śmierć dla zachowania reputacji? Może miłość to dla demona uczucie które nie może istnieć i skłamie tylko po to by pozbyć się własnego bólu? A może mój dar mnie zawiódł i moja odpowiedź okaże się błędna?

Nie doczekałam się na odpowiedź. Z nadmiaru emocji sen pękł i rozpłynął się. Szkoda. Ale w sumie i bez dalszego ciągu sen był  wystarczająco ciekawy.

Btw. Po obudzeniu sprawdziłam w translatorze "Watashi suki anata.". Faktycznie znaczy to "Kocham cię". Najwyraźniej moja podświadomość uczy się japońskiego podczas gdy oglądam anime. Ciekawe. Wydawało mi się, że zwracam uwagę tylko na angielskie napisy. Najwyraźniej zauważam więcej niż mi się wydaje. Ale w sumie to znany fakt - człowiek większość informacji zapamiętuje podświadomie. A języka można się zwyczajnie osłuchać.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Trzy sny: Farma w kółko, Maou, Murowana łąka

1. Farma w kółko

Śniło mi się, że miałam pracować na jakiejś farmie. Była bardzo dobrze obmyślona, samowystarczalna aż do bólu. Martwe zwierzęta zakopywane były na jakimś placu gdzie rodziły się robaki, te z kolei dawano kurom, kury poza jajkami dawały też nawóz który z kolei służył roślinom. A rośliny dawane były do jedzenia większym zwierzętom. Gdy większe zwierze umarło zakopywało się je... i tak w kółko. Jak można się domyślić szybko stamtąd zwiałam.

2. Maou

Zostałam Maou (królem demonów) ale ponieważ nie podobało mi się, że spoczywa na mnie "tyle" obowiązków postanowiłam porzucić tron. Po jakimś czasie powróciłam zobaczyć co się dzieje z królestwem i odkryłam, że mój następca - jakiś stary, zniedołężniały demon - właściwie nic nie robi a mimo to inne demony go szanują. Poczułam zazdrość - gdybym wiedziała, że taki Maou nic nie musi robić zostałabym przy władzy. Na szczęście jednak demon był już stary i wiedziałam, że niedługo umrze więc postanowiłam, że zostanę przy nim do czasu aż wyzionie ducha (mogło to potrwać kilka lat ale co to dla kogoś długowiecznego jak ja) a następnie powołam się na nowego króla na mocy otrzymanej poprzednio władzy.
Niestety, sen rozmył się zanim pragnienie się spełniło. Po obudzeniu jeszcze dłuższą chwilę żałowałam, że tak się stało a w końcu zasnęłam ponownie chcąc powrócić do snu. Ale sen już się nie odtworzył.

3. Murowana łąka

Wracałam skądś znajomą mi z rzeczywistości łąką która jednak we śnie została wyremontowana przez miasto które oprócz ciągnącego się przez całą jej szerokość wygodnego deptaka wyposażyło ją w masę różnych budynków i przejść. Niektóre przeczyły prawom fizyki, jak winda obracająca cały świat czy ogromny pokój zawarty w maleńkiej szopie. Wchodząc do jednego z ich zobaczyłam, że stoję na balonie z którego widok był taki jak z okna mojej kuchni a pod nim łaziły rożne dziwne stworzenia przypominające połączenie kur, królików i krów. Chciałam zejść na dół ale ktoś mnie powstrzymał mówiąc, że może to zaszkodzić zwierzętom. Chwilę później obok mnie, przez barierkę przeskoczyła jakaś dziewczyna i wylądowała wśród stworzeń. Te rzuciły się na nią i pożarły biedaczkę. Wiedziałam, że dziewczyna popełniła w ten sposób samobójstwo ale nie ruszało mnie to. Wciąż miałam psychikę Maou z poprzdniego snu choć teoretycznie byłam już sobą. :D

niedziela, 26 stycznia 2014

Sen - Niech moc będzie z tobą

Dzisiaj niestety pamięć snów słaba więc nie jestem w stanie opisać snu szczegółowo.

Byłam rycerzem Jedi  a moje zadanie polegało na pilnowaniu by sen szedł w dobrą stronę - co jakiś czas musiałam dodawać jakieś przedmioty i sceny. Można powiedzieć, że było to coś w rodzaju świadomego snu ale nie do końca zdawałam sobie sprawę, że śnię - wiedziałam, że istnienie otaczającego świata zależne jest tylko i wyłącznie od moich myśli ale nie wiedziałam, że ten świat to tak naprawdę tylko mój sen.

W pewnej chwili straciłam koncentrację i pozwoliłam żeby moja wyobraźnia zaczęła biec własnym torem. Jak się można spodziewać luźne myśli przemykające przez mój umysł zaczęły materializować się w otaczającym mnie sennym świecie. Szybko jednak zdałam sobie sprawę z tego co robię i przywróciłam w sennym świecie ład odzyskując koncentrację.

Cóż, czas najwyższy przypomnieć sobie jak postępować ze świadomym snem. Dawno się w to nie bawiłam i oto efekty. -_-
Ale przynajmniej zauważyłam, że po raz kolejny spełnia się schemat który powtarzał się już w przeszłości. Najpierw miałam sen w którym powinnam uzyskać świadomość snu ale nie uzyskałam, później nastąpił sen w którym miałam kontrolę ale nie miałam świadomości snu ... jeżeli moje przypuszczenia są słuszne lada dzień zyskam LD.

sobota, 25 stycznia 2014

Poradnik - Jak pamiętać sny?

Jak pamiętać sny?

 

  • Śpij od 6 do 9 godzin. Zarówno niedobór, jak i nadmiar snu źle wpływają na ilość zapamiętanych marzeń sennych.
  • Zadbaj o to by twoje życie było pełne wrażeń - podświadomość często używa snów jako komentarzy rzeczywistości.
  • Spróbuj spać w ciasnej (materiałowej - jak do ćwiczeń fizycznych) opasce lub z włosami spiętymi w ciasny kucyk - powstały dyskomfort potrafi wywołać wyraziste marzenia senne.
  • Przed zaśnięciem powiedz sobie, że chcesz rano pamiętać sen.
  • Myśl o snach jako o ważnej części swojego życia.
  • Prowadź dziennik snów. Zapisuj każdy, nawet najgłupszy sen. Gdy po obudzeniu nie pamiętasz snu - zapisz chociaż swoje odczucia.
  • Przy łóżku trzymaj kartkę i długopis - zapisuj słowa-klucze charakterystyczne dla snu z którego właśnie się wybudziłeś. Sen potrafi wyparować z pamięci już w ciągu kilku sekund od obudzenia - nie ufaj, że skoro teraz pamiętasz dobrze sen będzie on równie wyraźny za kilka minut a tym bardziej za kilka godzin gdy sięgniesz po właściwy dziennik snów.
  • Jeżeli sen umknął z pamięci spróbuj metody po nitce do kłębka:

Metoda po nitce do kłębka: czyli jak przypomnieć sobie niedawno zapomniany sen: 

  • Połóż się, najlepiej w pozycji jaką miałeś podczas snu
  • Zamknij oczy i pozwól by twoje myśli krążyły aż zobaczysz jakiś motyw który musi pochodzić z zapomnianego snu. 
  • "Chwyć" motyw umysłem i "ciągnij" - czyli trzymaj przed oczami rozglądając się za dalszą częścią. Nie pozwól by ci uciekł. Początkowo będzie to szło opornie ale po chwili pamięć się odblokuje i przypomnisz sobie całość snu. Trzeba tylko złamać blokadę pamięci.

Seria (5) snów o morzu, śniegu i zagrożeniach

Odnoszę wrażenie, że podświadomość postanowiła dzisiejszej nocy nadrobić brak marzeń sennych z zeszłego tygodnia (w ciągu ostatnich 6 dni zapamiętałam tylko 1 sen). Nie byłby to pierwszy taki przypadek. W czasach gdy zapisywałam jeszcze dziennik w formie papierowej zdarzyło mi się wyśnić 15 pofragmentowanych snów jednej nocy po tym jak przez 2 tygodnie nic mi się nie śniło.
Ale wracając do dzisiejszych snów:

Część 1 - Tsunami

Byłam na plaży. Panowała zima i piach pokryty był grubą warstwą śniegu. Po plaży chodzili ludzie. Nagle ktoś krzyknął "Nadchodzi tsunami! W TV mówili! Uciekajcie!". Upewniwszy się, że nie jest to żaden żart zaczęłam biegać po plaży i otaczającej ją promenadzie i informować ludzi o zagrożeniu. Ktoś zaproponował, że można urządzić schronienie na dachu jego domu - najwyższego w okolicy. Jedyny wyższy punkt stanowił szczyt znajdującego się w pobliżu wulkanu. To chyba była jakaś wyspa pochodzenia wulkanicznego.

Przyjęłam propozycję i zaczęłam odsyłać tam ludzi a wreszcie, gdy wiadomość o zagrożeniu się rozeszła sama udałam się do budynku. Po drodze jednak zauważyłam, że na plaży położonej nieco dalej płonie ognisko i gra muzyka.

- Co oni wyprawiają? - zapytałam kogoś kto przechodził obok mnie.

- Może nikt im nie powiedział o tsunami? - odparł przechodzień i nie zatrzymując się nawet kontynuował swoją wędrówkę do górującego nad okolicą domu.

Zeszłam na plażę i powiedziałam zgromadzonej tam młodzieży o zagrożeniu. Ci tylko wzruszyli ramionami i stwierdzili, że zaraz skończą tylko żal im gasić ognisko. Wzruszyłam ramionami. Ich życie.

W końcu weszłam na dach schronienia. Znajdował się tam już tłum ludzi ale udało mi się znaleźć miejsce przy otaczającej dach barierce. Mogłam stamtąd obserwować okolicę i wypatrywać nadejścia fali - tylko z jednej strony nie widziałam horyzontu, w miejscu gdzie widoczność ograniczał mi szczyt wulkanu. Czekając na nadejście wielkiej wody pogrążyłam się we wspomnieniach.

Część 2 - Fałszywe wspomnienia
Przed oczami pojawiło mi się nie istniejące wcześniej w moim umyśle wspomnienie jakiejś wycieczki. Zanim zdążyłam się zorientować podświadomość przerodziła je w kolejny sen.
Jechałam z rodzicami przez góry obserwując widoki. Droga wiła się jak serpentyna a za każdym zakrętem kryło się coś innego - inna góra, inny las, inna wioska w dole, inna łąka czy przepaść. Wszystko jednak łączył jeden stały element - charakterystyczna, rozchodząca się w dole gęsta mgła przypominającą unoszącą się w powietrzu grubą warstwę śniegu. Zastanawiałam się, czy faktycznie jest to mgła czy też znajdujemy się już po prostu powyżej poziomu chmur.

W końcu tata zarządził postój w jakimś oświetlonym promieniami słońca zagajniku. na łące rozchodzącej się kilka metrów poniżej nas widoczna była ta zadziwiająca mgła. Podeszłam do niej i wyciągnęłam dłoń by sprawdzić jaką ma konsystencję, czy jest zimna czy ciepła, stała czy gazowa. Biała, składająca się z mnóstwa unoszących się w powietrzu maleńkich kryształków mgła jednocześnie rozwiała się jak dym i została przed moją dłonią. kreśliłabym ją jako coś w rodzaju piany - gdyby nie fakt, że nie czułam na dłoni żadnej wilgoci ani zmiany temperatury, nic. Mgła była tam ale jednocześnie jej nie było.

Nagle coś otarło się o moją nogę. Zerknęłam w dół. Stało tam czarne stworzenie przypominające połączenie kota i wiewiórki. Widząc mój ruch stworzonko zerwało się i uciekło mi z pola widzenia.

Wróciłam do auta i ruszyliśmy w dalszą drogę. Dojechaliśmy do jakiegoś miasta. Mgła zniknęła zasłonięta przez serię domów. Po kilku zakrętach zatrzymaliśmy się przed jednym z nich i weszliśmy do środka. Był to mój nowy, senny dom. Zdjęłam buty żeby nie ubrudzić podłogi a wówczas tata dał mi do przymierzenia inną parę - czarno-czerwone zimowe kozaki - twierdząc, że to prezent.
Przymierzyłam. Były za małe.

Część 3 - Tresowana pchła
Wciąż byłam w domu z częśći 2giej. Minęło kilka dni.
Siedziałam w swoim pokoju i nudziłam się. Nagle dostrzegłam sunącą po dywanie małą (jakiś centymetr średnicy) jaskrawozieloną kulkę. Wyglądała jak cukierek albo piłeczka-kangurek  tyle, że z oczkami i łapkami.

- I co się gapisz? Chcesz w łeb? - zaszczebiotała istotka. Moje oczy rozszerzyły się ze zdumienia ale nic nie odparłam. - Pchły nie widziałaś?

- Dziwne miejsce na spotkanie pchły. - odparłam wreszcie - Poza tym nie wydaje mi się, żeby pchły były takie duże, miały taki kolor i co najważniejsze gadały.

- Bo ja jestem taką specjalną pchłą! - odparła istotka a ja zachichotałam, stwierdziwszy, że fajnie byłoby mieć takie niezwykłe stworzenie na własność:

- Chcesz być moim zwierzakiem?

Pchła się zgodziła i przez następne kilka scen pokazane były perypetie związane z jej wychowywaniem - okazało się, że pchła jest hiperaktywna, lubi wszystkim dokuczać i klnie a ponieważ nikt nie wierzył, że pchła może gadać cała wina spadała na mnie. Na szczęście podświadomość zaoszczędziła mi pamięci poszczególnych scen jak również obserwacji zakończenia znajomości z niewychowanym insektem.

Część 4 - Ogień
Zostałam sama w domu na kilka dni i musiałam zająć się paleniem w piecu. Co ciekawe piec był na plaży ale jakoś mnie to nie zdziwiło - po motywie z pchłą moje myślenie logiczne było już mocno nadwyrężone. Otworzyłam drzwiczki komina chcąc wyczyścić trochę sadzę bo rodzice polecili, żeby to robić kilka razy w tygodniu. Szybko jednak zamknęłam je z powrotem - zza drzwiczek buchał ogień. Typowy przypadek, mało się słyszy o "zapaleniu się sadzy w kominie"?

Nie myśląc wiele zadzwoniłam po rodziców - nie swoich bo ci byli hen daleko nie wiadomo gdzie tylko rodziców mojej przyjaciółki chociaż w rzeczywistości nigdy nie wpadłabym na to, żeby poprosić ich o pomoc. Przyjechali niemal natychmiast i tata koleżanki otworzył drzwiczki i zalał ogień wiadrem wody. Pożar ustał a sadza zamieniła się w czarny strumień. Strumień porwał rodziców koleżanki (WTF...?). Niewiele myśląc sama wlazłam do komina i złapałam ich po czym sama zaczęłam wołać o pomoc bo choć zahaczyłam się mocno i siła wody już nie mogła nas pociągnąć nie mogłam również się wydostać bo każdy ruch spowodowałby utratęmojej równowagi i porwanie całej naszej trójki przez czarną wodę.

W końcu usłyszał mnie ktoś z plażowiczów i pomógł nam sie wydostać ciągnąć mnie za nogę.

Część 5 - Pociąg
Szłam znajomą już z poprzednich części górką drogą do szkoły. Wyjątkowo byłam chłopcem - nastolatkiem ale jako, że moja podświadomość zdaje się wybierać i zmieniać moją płeć losowo w czasie snów nie uznaję tego za istotny fakt.
Nagle przechodząc kolo wału kolejowego zobaczyłam grupę ludzi popychających jakieś beczki po zalanej wodą części torów - byli to pracownicy mający ustawić beczki tak, żeby przejeżdżający pociąg mógł je zabrać nie zatrzymując się. Widząc, ze nie za bardzo im to wychodzi (i licząc na jakiś napiwek xD) postanowiłam im pomóc. Wspięłam się na wał i zaczęłam popychać jedną ze znajdujących się na przedzie beczek. Usłyszałam nadjeżdżający pociąg - nie zostało dużo czasu. Ludzie rozpierzchli się na boki ale uznałam, że ja nie stchórzę. Było to dziwne biorąc pod uwagę, że zawsze w takich sytuacjach ogarnia mnie siderodromofobia (paniczny lęk przed pociągami - wiem, że to rzadkość ale faktycznie ją posiadam, paniczny lek pojawia się u mnie nawet przy przechodzeniu przez nieużywane od lat torowiska. :D) W każdym razie nie zważając na zbliżający się pociąg przysunęłam jakimś dziwnym, zakrawającym o telekinezę sposobem  beczki do siebie a następnie nie mając gdzie uciec podskoczyłam, lądując gładko na dachu mającego mnie właśnie uderzyć pociągu i bezpiecznie zeskakując z drugiej jego strony. Zadanie wykonane. Pobudka.

środa, 22 stycznia 2014

Długi sen - Kontrola umysłu

We śnie dysponowałam ciekawą mocą. Potrafiłam m.in. kontrolować umysły innych. Moja podświadomość prawdopodobnie pomysł podkradła z bloga autorstwa Manii Okumura.

W każdym razie,jak to w życiu bywa nawet osoba tak uzdolniona jak postać którą byłam we śnie musiała poszukać pracy. Nie mając doświadczenia dostała robotę dużo poniżej swoich możliwości - chodziła po różnych szkołach i domach kultury gdzie odgrywała iluzjonistkę.

Sen zaczyna się w momencie, gdy jestem w sali gimnastycznej w jakiejś szkole dla samych chłopców. Moja iluzjonistyczna sztuczka polegała na tym, że przywiązuję jednym sznurkiem parę kapci i wybieram z tłumu 2 osoby które owe kapcie mają ubrać. Następnie ciągnę za sznurki zmuszając te 2 osoby do poruszania się... a reszta towarzystwa zaczyna poruszać się w taki sam sposób za sprawą mojej hipnozy.

Po tej scence następuje ogólny śmiech i widownia wychodzi. Zostaje jednak jeden chłopak który zaczyna drążyć jak to zrobiłam ale w końcu go spławiam. Zostaję w sali sama i pakuję rekwizyty. Zapada noc, w budynku panuje cisza.

Nagle słyszę jak ktoś skrada się korytarzem. Zaciekawiona idę za dźwiękiem. Dostrzegam jakiegoś chłopaka i śledzę go - kieruje się do drzwi na końcu korytarza na 2 piętrze które początkowo uznaję za prowadzące na balkon bo według mojej orientacji w przestrzeni musiały wychodzić na zewnątrz budynku - korytarz ciągnął się na całą długość szkoły.

Chłopak znika za drzwiami a podążając za nim szybko odkrywam, że nie prowadzą na balkon jak wcześniej podejrzewałam ale przechodzą płynnie w mieniący się wszystkimi kolorami tęczy portal. Wtedy za sobą słyszę kolejne kroki. Nie mogę pozwolić żeby ktoś mnie nakrył - nie wolno mi wałęsać się po szkole.

Nie mając większego wyboru wskakuję w portal i spadam nim kilkanaście metrów w dół. Do jakiejś piwnicy, groty albo kopalni - gdzieś pod ziemię w każdym razie. Naturalny korytarz płynnie przechodzi w wydrążony ludzką ręką tunel a na końcu widzę bardziej nowoczesne ściany. Tu i ówdzie dostrzegam ludzi, mam wrażeniem, że są kimś w rodzaju faszystów albo członków mafii i jeżeli odkryją moją obecność bez wahania mnie zabiją. Postanawiam ukryć się w naturalnej części korytarza i poczekać aż sobie pójdą.

Chowam się w samą porę - z portalu zaczyna wypadać jeden po drugim coraz więcej osób. Niestety, chowając się trącam jakiś kamień który toczy się w dół kupki gruzu za którą się kryję.

- Kto tam jest? - pyta jakiś mężczyzna.

Słyszę poruszenie, wiele osób kieruje się w stronę mojej kryjówki. Kulę się przerażona, nie mam gdzie uciec. Nagle nade mną pojawia się twarz jakiegoś faceta.

~ Nie widzisz mnie. ~ wysyłam mentalny komunikat patrząc mężczyźnie w twarz. Ten wycofuje się.

- Nikogo tu nie ma, musiało ci się przesłyszeć. - oświadcza.

Oddycham z ulgą. To jednak nie koniec moich kłopotów.

- Co się dzieje? - pyta ktoś, prawdopodobnie jakiś nowoprzybyły.

- Wydawało nam się, że ktoś chowa się za tą kupką kamieni. - odpowiada inny głos.

I znowu się zaczyna. Całą siłę woli skupiam na mentalnym komunikacie "Nie widzicie mnie". Przez jakiś czas to działa ale pojawiają się coraz to nowe osoby i każdy chce przekonać się na własną rękę czy faktycznie teren jest czysty. Wiem, że długo tak nie wytrzymam. Utrzymywanie długo komunikatu było zbyt wyczerpujące. Znajdą mnie. Zabiją.

Decyduję się na desperacki krok. Wciąż utrzymując komunikat o byciu niewidzialną wstaję i rozsypując po drodze kamienie biegnę przeciskając się między ludźmi. Zdaję sobie sprawę z tego, że komunikat tworzy jedynie bańkę roztaczającą się na kilka metrów ode mnie - ludzie znajdujący się dalej mogą mnie bez problemu zobaczyć a widząc jak nagle znikam z pewnością poznają się na mojej sztuczce. Jaki jednak mam wybór?

Biegnę przed siebie, naturalny korytarz przechodzi płynnie w ozdobiony złotem hol. Skręcam w jedną z jego odnóg dostrzegając na jej końcu ostre światło. Docieram do ogromnej, oszklonej sali wysokiej na kilka pięter i równie szerokiej. Znajduję się na balkonie otaczającym któreś z wyższych pięter.

- Ślepa uliczka. - mówi jakiś chłopak za mną. Kieruje w moją stronę spluwę pistoletu.

Uśmiecham się.

- Może dla ciebie. - oświadczam i przeskakuję barierkę.

Przez głowę przemykają mi urywki różnych starych snów (prawdziwych, choć nie opisanych na tym blogu). Sen w którym wyskakuję przez okno w moim domu i lecę na wysokości kabli telefonicznych. Sen w którym wdrapuję się na wiadukt by zeskoczyć z niego i spróbować lecieć wyżej. Wreszcie sen w którym zeskakuję w dachu wieżowca... Wiem, więc, że robiłam to już wcześniej. "Nie pozwól tylko by ogarnął cie lęk wysokości" - mówię sobie nauczona wcześniejszymi doświadczeniami i zaczynam lewitować. Widzę jak wysoko się znajduję, widzę pustkę pod stopami, czuję strach próbujący wyrwać się na powierzchnię. Utrzymuję wysokość bojąc się choć odrobinę osłabić moc żeby nie spaść... Kula z pistoletu mija mnie o cal. Zapominam o strachu - kule są większym problemem. Osłabiam lewitację i ostrożnie zlatuję niżej, aż na podłogę.

Zadowolona spoglądam w górę spodziewając się dostrzec stojącego kilka pięter wyżej pokonanego chłopaka. Nikogo jednak tam nie ma. A na schodzącej do pomieszczenia klatce schodowej słyszę pospieszne kroki. Więc to jeszcze nie koniec.

Rozglądam się wokół i zdaję sobie sprawę, że pomieszczenie wychodzi na kolejny balkon, do innego, podobnego pomieszczenia. Znów biegnę w tamtą stronę i zeskakuję w dół w momencie gdy kula z pistoletu mija mnie o włos. Opadam gładko do pomieszczenia poniżej.

Tam już nie ma gdzie zeskoczyć. Wzdłuż wykutych w skale ścian rozłożone są gabloty a w nich makiety przedstawiające przyrodę - różnego rodzaju parki i lasy. Z pokoju wychodzą tylko jedne drzwi. Za nimi słyszę kroki. Więc to naprawdę koniec...

Przyglądam się makietom. Jedna z nich dość szczegółowo przedstawia porośnięte drzewami skaliste wzgórze. Postanawiam, że ukryję się tam. Nie robiłam wcześniej takiej sztuczki ale byłam w desperacji... Wierząc, że musi mi się udać przenikam przez szkło i zmniejszam się do rozmiarów ludzika z klocków lego a następnie zaczynam krążyć między drzewami szukając kryjówki - a być może i miejsca gdzie stworzę portal który przeniesie mnie z powrotem na powierzchnię.

Niestety. Spóźniłam się. Nad sobą dostrzegam twarz znajomego chłopaka - tego który wcześniej mnie gonił. Szyba pęka od uderzenia pistletem a ogromna dłoń próbuje mnie złapać.

Powracam do swoich normalnych rozmiarów i odpycham chłopaka. Ten upada na podłogę, jego broń toczy się po podłodze a gablota na której siedzę uderza o ścianę wydając głuchy odgłos. Powstaje szczelina przez którą przenika światło. Więc za ścianą jest kolejna przestrzeń! Gdyby udało mi się ją rozwalić...

Nagle za drzwiami słyszę kolejne kroki. Nie mam wyboru. Pogoń jest w drodze. Postanawiam spróbować jeszcze jednej sztuczki. Sztuczki która nie tyle zakrawa co bezdyskusyjnie należy do dziedziny czarnej i to bardzo czarnej magii. Zamieniam zdezorientowanego chłopaka w nieumarłego i choć targają mną wyrzuty sumienia (właśnie go zabiłam i zamieniłam w bezmyślne zombie...) nakazuję mu rozwalenie ściany a sama kieruję się do drzwi po to tylko by zamienić w zombie osoby które następnie je przekroczą po to by broniły mnie przed resztą napastników.

Wreszcie, po zabiciu w sumie 4 osób wyskakuję przez utworzony w ścianie otwór i opadam jak się okazuje wzdłuż ściany jakiegoś wąwozu ponownie wykorzystując swoją lewitację. Sen się kończy.

Nie ma co. Świetnie się we śnie bawiłam. Tylko moich przeciwników żal. xD
Postacie ze snu zapamiętać - nie wchodźcie Anie w drogę chyba, że chcecie skończyć jako bezmyślne zombie. Jest łagodna tylko do czasu. xD



  

piątek, 17 stycznia 2014

Trzy sny - Zakupy, Lodowy rollercoaster na szynach i Trylogia mrocznego elfa wg. mojej podświadomości

1. Zakupy

Szłam z przyjaciółmi przez miasto. Nagle jedna z koleżanek zauważyła sklep i stwierdziła, że prowadzi go jej znajoma. Weszliśmy do środka. Ceny zbiły mnie z nóg:

- Osiem tysięcy złotych za byle bluzę od dresu? - stwierdziłam z niedowierzaniem patrząc na metkę. - Ktoś tu oszalał.

Wtedy odezwała się sprzedawczyni:

- To cena materiału. Bluza będzie kosztować 9zł.

- Tak tanio? - zapytałam i zaczęłam rozglądać się po sklepie szukając czegoś co mogłoby mi się spodobać.

W głębi sklepu dostrzegłam książki. Ciekawa czy i ich ceny będą tak niskie poszukałam jakiegoś tytułu którego cenę mniej więcej znałam. W oczy wpadła mi czwarta część "Zmierzchu". Okładka wygladała dziwnie - Edward z córką siedzieli przy stole nakrytym jak na biesiadę u Asterixa i Obelixa. Zerknęłam na tył książki:

- Sto dwadzieścia złotych?! 

Ten sklep jednak miał ceny z Księżyca.

2. Lodowy rollercoaster na szynach.

Byłam czarownicą i razem z rodziną spędzałam ferie zimowe w nieznanym mi, oblodzonym miasteczku. Cała rodzina bez wiedzy kuzynki (przypominającej "Sabrinę") wybrała się na przejażdżkę lodowym pociągiem - w lecie pojazd pełnił rolę zwykłego pociągu ale w zimie stanowił atrakcję turystyczną ślizgając się po lodzie z góry z ogromną prędkością i odbijając się od poboczy niczym sanie w bobsleju.

Na ostatnim przystanku dołączyła do nas wściekła kuzynka. Z jakiegoś powodu postanowiła wyładować swoją złość na jakiejś bogu ducha winnej, obcej nam pasażerce. Wyczarowała na jej głowie ogromną szklaną bańkę przypominającą okrągłe akwarium dla rybek a następnie rozbiła ją uderzając pięścią.

Gdy chwilę później przyszła ochrona zobaczyć co się dzieje zgodnie stwierdziliśmy, że pasażerka dostała ataku paniki przez szybkość kolejki i trzeba było ją doprowadzić do porządku.
:D

3. Trylogia mrocznego elfa wg. mojej podświadomości.

Byłam drowką która niedawno opuściła podmrok i szukała teraz miejsca dla siebie wśród społeczeństwa powierzchni. Obserwowałam właśnie ustawioną na skraju miasteczka posiadłość jakiegoś krasnoluda - druida. Zajęty był tworzeniem jakiegoś drewnianego wozu. Podeszłam do niego i zaoferowałam pomoc.

Zgodził się nie zerkając nawet na mnie. Zajęłam się więc mocowaniem deski do skraju wozu. Wtedy krasnolud spojrzał na mnie prawdopodobnie chcąc podziękować. Mogłam ukryć twarz jednak postanowiłam pozwolić mu na kontakt wzrokowy i uśmiechnęłam się. Starałam się utrzymywać przyjazny wyraz twarzy choć zdawałam sobie sprawę, że krasnoludem targają właśnie niekontrolowane emocje - od strachu, przez nieufność po niedowierzanie. Drowy znane były jako groźna, bezlitosna rasa zabójców.

Kilkakrotnie towarzysz odbiegał ode mnie z ewidentnym zamiarem ucieczki po czym wracał, zdziwiony, że go nie gonię. W końcu, ku mojej uldze zabrał się z powrotem za tworzenie wozu, nie przeganiając mnie. Widocznie zyskałam jego zaufanie.

Gdy ukończyliśmy budowę gospodarz polecił mi bym udała się razem z nim na rynek. Tam dał mi jakąś maskę - okazało się, że dużo osób nosiło już podobne - w mieście odbywał się karnawał. Nie chciałam jednak ukrywać mojej tożsamości/rasy więc zanim zdążył zareagować wyciągnęłam sztylet i przecięłam maskę na pół.

Za dużo czytania o Drizzcie Do'Urdenie. xD

czwartek, 16 stycznia 2014

Sen - Kamień straży pożarnej

Śniło mi się, że jechałam autem przez Chrzanów. Był straszny korek a w jednej z okolicznych uliczek stała straż pożarna. Stwierdziłam, że jakby gdzieś się paliło nie mógłby przejechać więc zjechałam na parking i poszłam do wozu strażackiego pytając czy mogę jakoś pomóc. Okazało się, że do uruchomienia wozu potrzebny jest pewien czerwony kamień który miała stworzyć stojąca obok jakaś mała czarodziejka. O_o

Zaoferowałam, że ją popilnuję. W czasie gdy tak stałyśmy coś mi się przypomniało - miałam przecież w kieszeni taki kamień. Ponieważ jednak niewiele zostało do wytworzenia kolejnego przemilczałam ten fakt uznawszy, że najwyżej później sprzedam tamten dodatkowy kamień na allegro. O_o

Wreszcie kamień został stworzony. Dziewczynka zaśmiała się i schowała go do kieszeni a następnie zaczęła mnie atakować mocą mentalną. Oszustka, myślała, że zrobi sobie ze mnie służkę. 
Mina jej zrzedła gdy z łatwością odparłam jej psychiczny atak i puściłam w jej stronę własny. Chwilę się siłowałyśmy na umysł ale wkrótce dziewczynka pękła. Została moją służką - mogłam dysponować jej mocą co w połączeniu z moją własną sprawiło, że skoczyłam na level pięćdziesiąty. O_o

Moim oczom ukazały się ukryte dla niższych lvli stożki z których wypadały różne itemy (kamyki i eliksiry o różnych właściwościach) i do których mogłam dokładać własne - dla graczy którzy w przyszłości osiągną ten poziom. Wzięłam co się dało pozostawiając tylko jakiś mało istotny eliksir dodający procentową ilość niepotrzebnej mi umiejętności. 
_________________________________________________________________________________________

Już wiem dlaczego sen tak szybko umknął z mojego umysłu (zniknął z pamięci już po pierwszym sygnale budzika, świadomie widziałam jak się rozpływa ale nie mogłam temu zapobiec) - wyjątkowo dziwaczny, nie lubię snów które nie mają ładu ani składu. Ale przynajmniej miałam okazję poćwiczyć przypominanie sobie snu. Odzyskałam całą akcję przy pomocy metody po nitce do kłębka (połóż się, zamknij oczy i pozwól by twoje myśli krążyły aż zobaczysz jakiś motyw który musi pochodzić z zapomnianego snu, wtedy chwyć go umysłem i ciągnij, czyli trzymaj przed oczami rozglądając się za dalszą częścią - początkowo będzie to szło opornie ale po chwili pamięć się odblokuje i przypomnisz sobie całość).


środa, 15 stycznia 2014

Sen - Trzęsienie ziemii

Podświadomość mi strajkuje. Ale udało się ją w końcu namówić do współpracy po 2 dniach ciszy, niestety wyszło to trochę opornie, chyba za mało sypiam :D.

__________________________________________________________________________________________


Byłam u siebie w domu, w korytarzu. Nagle poczułam, że wszystko wokół się trzęsie. Przedmioty spadały z półek a szyby w oknach drżały. Po chwili jednak wszystko ustało. Nie była to dla mnie nowość - mieszkam na terenie górniczym więc parę razy w roku zdarza się jakiś wstrząs. Co prawda nie tak silny jak ten opisany ale jednak.

- Trzęsienie ziemii! - zawołałam do przechodzącej korytarzem mamy a ta tylko minęła mnie i jak gdyby nigdy nic weszła do łazienki.

- Idę myć włosy - stwierdziła zamykając drzwi.

Wzruszyłam ramionami. Skoro mama uważała, że nic się nie dzieje i mycie włosów w takiej sytuacji jest bezpieczne dlaczego ja miałam się przejmować? Była dorosła, chyba wiedziała co robi. 

Przez chwilę stałam w milczeniu, za drzwiami słyszałam dźwięk puszczanej wody. Już miałam wracać do swojego pokoju kiedy pojawił się kolejny wstrząs. Silniejszy niż poprzedni. Otoczył mnie potworny hałas przypominający skrzypienie, tu i ówdzie tynk zaczął odpadać ze ścian i zanim zdążyłam się zorientować drewniana podłoga pod moimi stopami pękła odsłaniając szeroką na kilka centymetrów szczelinę kończącą się jakieś dwa metry pod ziemię.

- Nie ma wody! Nie mam jak spłukać farby! - zawołała mama.

No tak. Wstrząs z pewnością uszkodził rury. Nie było wody.

- Niedawno padało, przyniosę ci deszczówki. - odparłam - A na przyszłość zapamiętaj sobie, żeby tuż po trzęsieniu nie myć włosów bo mogą być wstrząsy wtórne albo wstrząs mógł być przedwstrząsem i prawdziwe trzęsienie może dopiero nadejść tak jak w tym przypadku .

Mama wyjrzała zza drzwi. Jej włosy były suche. Jeszcze nie zaczęła ich myć. Poczułam ulgę, że jednak mama nie będzie musiała babrać się w deszczówce i jednocześnie złość, że niepotrzebnie mnie przestraszyła.
Sen się zakończył.
__________________________________________________________________________________________

Wiem, że takie nic ale cóż poradzić. Z próżnego nawet Salomon nie naleje a przyrzekłam, że będę opisywać tylko to, co podsunie mi we śnie podświadomość. Żadnego zmyślania, same fakty.

niedziela, 12 stycznia 2014

Sen - Pomieszana metryka



We śnie byłam w sklepie z telefonami w jakiejś galerii handlowej oglądając i testując różne tablety. W pewnej chwili d sklepu wszedł jakiś chłopiec i powiedział do sprzedawczyni, że chce kupić Iplę. 

- Przecież Ipli się nie kupuje. Wystarczy mieć telefon z Internetem. – zaśmiałam się.

- Mój się z Internetem nie łączy. – odparł pokazując jakiś smartfon.

- Bo trzeba ustawić. Pewnie masz zablokowane. – stwierdziła sprzedawczyni i wzięła telefon przestawiając ustawienia. Po chwili oddała chłopcu urządzenie mówiąc: - Teraz powinno wszystko działać. Tylko wiesz, że za Internet się płaci? Twoi rodzice się zgodzili?
 
Wtedy do sklepu weszła jakaś staruszka, podziękowała sprzedawczyni i zabrała chłopca nie mając żadnych pretensji. Najwidoczniej była jego babcią.

Oparłam się o gablotę dalej testując jakiś tablet a sprzedawczyni zaczęła sprzątać sklep zagajając mnie jednocześnie rozmową. Wychodziło na to, że uważa mnie za nastolatkę – pytała np. czy mam już chłopaka a mój rumieniec i niezrozumiała odpowiedź utwierdziły ją chyba w przekonaniu, że ma przed sobą licealistkę. Zaczęła opowiadać o własnych przeżyciach z czasów szkolnych.

Nie wiem w którym momencie sen płynnie przemienił się i nie rozmawiałam już ze sprzedawczynią a jakimś dwudziestolatkiem. Temat rozmowy wciąż był ten sam a rozmówca uważał, że mam naście lat. Postanowiłam wyprowadzić go z błędu używając do tego celu stwierdzania:

- You got it wrong. Jestem starsza, niż ci się wydaje.

A gdy najwyraźniej nie uwierzył postanowiłam naprowadzić go na trop poprzez zagadkę:

- Ile twoim zdaniem mogę mieć maksymalnie lat?

Facet postanowił udawać, że nie wie o co mi chodzi.

- No, z którego roku mogę maksymalnie twoim zdaniem być?

- Dwa tysiące dwunasty. – odparł wreszcie, wywołując u mnie atak śmiechu.

- Pytałam o maksymalny w drugą stronę najwcześniejszy możliwy.- Drążyłam - Co zabawne chodzi o dokładnie dwanaście lat ale w drugą stronę.

Wtedy chłopak wytrzasnął skądś dwie miotły i udał, że zamiata. Z jakiegoś powodu uznałam, że miotła symbolizuje ósemkę.

- Tak osiem, osiem. – potwierdziłam.

Chłopak zrobił wielkie oczy i wybąkał:

- Huh? Ogr!

Po raz kolejny parsknęłam śmiechem.

- Ogr? Nie ma tak dobrze. Nadal wyglądam jak nastolatka i chodzę do szkoły. Można powiedzieć, że mam tyle doświadczenia życiowego, co przeciętna licealistka. Po prostu moja metryka nie pasuje do wieku psychicznego i wyglądu.

Odpowiedziała mi cisza.

sobota, 11 stycznia 2014

Sen - Duchowa rodzinka.

Byłam chłopcem w wieku około 11 lat. Który niedawno umarł ale jego dusza - czy raczej wskrzeszone, pomieszane z duszą ciało - nie opuściło domu rodzinnego. 

Próbowałam się wymknąć wiedząc, że nie powinno mnie tam już dłużej być lecz moją obecność odkrył ojciec. Ukryłam się w schowku pod balkonem - ojciec otworzył jednak drzwi i zobaczywszy mnie z przerażeniem pobiegł sprawdzić znajdującą się w pobliżu domu, w otwartym grobie trumnę. Trumna rzecz jasna była pusta. Korzystając z jego nieobecności ponownie próbowałam opuścić teren ale mężczyzna zaczął mnie gonić i w końcu zapędził w kozi róg. Zmuszona byłam wyjaśnić mu całą sytuację a on zgodził się pomóc mi w ukrywaniu się przed matką - śmierć dziecka to jedno ale obecność dziecka w stanie zawieszenia między życiem a śmiercią to co innego, nie każdy byłby w stanie to przetrawić psychicznie.
Po pewnym czasie nauczyłam się kontrolować moce jakie związane były z moim stanem - np. lewitować czy stawiać się niewidzialna. A matka wreszcie poradziła sobie z utratą i w mojej rodzinie pojawiła się nowa osoba - siostrzyczka która nigdy nie miała mnie poznać.

Wtedy nijako "na ekranie" wyskoczyła mi wiadomość "Ostrzeżenie: Dalsze przebywanie we śnie może zakończyć się urazem psychicznym". (wtf?) Ocknęłam się ale tylko na chwilę. Zaciekawiona snem postanowiłam do niego wrócić. Po kilku próbach (sen nie chciał "zaskoczyć") udało mi się ponownie zasnąć.

Obserwowałam jak siostra dorasta i żałowałam, że nigdy nie będzie mi dane być częścią jej życia. Pewnego dnia - gdy dziewczynka miała około 9 lat - matka nakryła jednak ojca gdy ze mną rozmawiał. Chcąc nie chcąc musieliśmy wyjaśnić jej sytuację. Na nowo dołączyłam do rodziny. Póki co jako starszy brat. Przez kilka tygodni trwała sielanka - pojechaliśmy nawet na wakacje nad morze i bawiliśmy się tam jak zwyczajna, czteroosobowa rodzina z dziećmi w wieku 9 i 11 lat. Tkwiłam jednak w stanie zawieszenia - z uwagi na mój stan oczywiście nie można było zwyczajnie posłać mnie do szkoły (co z dokumentami? Zmarły 18 latek w ciele dziecka?) a inni ludzie musieli prędzej czy później dostrzec, że z naszą rodziną jest coś nie w porządku - miałam się nie starzeć, nie dorastać, ze starszego brata miałam przerodzić się w rówieśnika a następnie w brata młodszego. Na wieki pozostać dzieckiem. Tymczasowo jednak postanowiłam się tym nie przejmować. Oficjalnie byłam tylko niezwykle rozwiniętym psychicznie i intelektualnie 11latkiem.

Sielanka wkrótce zakończyła się. Jakiś mężczyzna dostrzegłszy niezwykłość naszej rodziny nie mogąc dopaść mnie porwał moją siostrę. Nie miałam wyboru. Udałam się do niego by uwolnić dziewczynkę. Wtedy mężczyzna zniewolił mnie i siłą odprawił na mnie egzorcyzmy - wyrzucając mnie z tamtego świata. Nie wiedziałam co się stało dalej z siostrą.

Następnie zobaczyłam komórkę jajową, tuż obok inna dusza zmierzała do innej. Bliźnięta. Miałam urodzić się na nowo jako jedno z nich.
Minęło parę lat. Zobaczyłam wesołą 13 latkę biegnącą przez pokój by otworzyć drzwi. Próbowałam do niej dołączyć. Nie mogłam jednak poruszać nogami. Szybko odkryłam, że znajduję się na wózku inwalidzkim kierowanym dżojstikiem. Jedno z bliźniąt urodziło się niepełnosprawne, chłopiec, ja. 13 latka była moją nową, bliźniaczą siostrą. Drzwi się otworzyły i stanęła w nich staruszka, o rysach twarzy przypominających rysy mojej siostry z poprzedniego snu.
- Cześć babciu - zawołała 13latka przytulając się do staruszki. Wiec powróciłam do rodziny.

Wstęp

Po kilku miesiącach przerwy postanowiłam na nowo rozpocząć pisanie dziennika snów. Tym razem w formie elektronicznej. Moim celem jest polepszenie pamięci snów oraz być może uzyskanie LD.

Częstotliwość pojawiania się wpisów zależy od inwencji twórczej mojej podświadomości. Założenie jest takie: Śni mi się coś ciekawego? Jeszcze tego samego dnia opisuję sen na blogu.

Co jakiś czas będę również wstawiać taki czy inny poradnik. Poradniki poruszać będą kwestie takie jak pamięć snów, sny świadome i interpretacja symboli sennych. Z chęcią odpowiem na pytania czytelników.