niedziela, 2 lutego 2014

Dwa sny: Zła strona mocy (długi sen) i Bogowie morza lubią muzykę.

1. Zła strona mocy (dość długi sen, powtórzony sen)

Sen zawiera wiele odniesień do snu jaki miałam wczoraj w związku z czym zasługuje na miano snu powtórzonego.

Był wieczór i tata mojej rzeczywistej przyjaciółki odwoził nas z Chrzanowa do Libiąża. Jak to ma w zwyczaju jechał bardzo dynamicznie i co chwilę kogoś wyprzedzał. W pewnej chwili widząc znajdujący się na wprost nas samochód ze strachu aż zamknęłam oczy pewna, że za sekundę czeka nas zderzenie czołowe. Zawodowy kierowca sprawnie jednak uniknął wypadku. Autem zarzuciło i otwierając oczy zauważyłam, że zamiast wejść w znajdujący się na dalszej trasie zakręt jedziemy prosto - przez postój dla ciężarówek prosto na bramę czegoś w rodzaju zamkniętego parkingu. Samochód zatrzymał się dosłownie w ostatniej chwili. 

Tata koleżanki nakazał nam wysiąść i stwierdził, że musiał zatrzymać samochód bo ten się zepsuł. Nie byłam pewna czy jest to prawda czy po prostu mężczyzna nie chce przyznać, że stracił panowanie nad pojazdem ale uznałam, że nie będę dyskutować. Wysiedliśmy i w trójkę ruszyliśmy pieszo chodnikiem w stronę Libiąża. Czekała nas jakaś godzina marszu. Albo czekałaby nas gdybyśmy nie natknęli się na przejazd kolejowy (de facto - na tym odcinku już dobre kilka lat temu przejazd został zastąpiony przez wiadukt).

Barierki zamknęły się przed naszym nosem, tata przyjaciółki zdążył przebiec na drugą stronę ale ja, kierowana siderodromofobią (czyt. lękiem przed pociągami) którą również w rzeczywistości posiadam zatrzymałam przyjaciółkę nie pozwalając jej wejść na torowisko. Chwilę później było już za późno na wykonanie tego manewru. Pojawiły się bowiem pociągi. Nie jeden ale cała chmara. Jeździły raz w jedną raz w drugą stronę bez końca. Nie pozwalając nam przejść.

Udało mi się przebyć przez jedną linię torów jak w znanej mi w dzieciństwie grze komputerowej (nie znam nazwy - kojarzycie monochromatyczne konsole z tetrisem? Chodzi o jedną z zapisanych tam nie tetrisowych gier, u mnie była jakoś pod literą D, E albo F, trzeba było przejść pikselem przez 4 rzędy ruszających się wagoników). A przyjaciółka zamieniła się w małego chłopca. Choć zmiana wydaje się gwałtowna we śnie przyszła tak gładko, że nawet jej nie zauważyłam. Dzieciak podobny był do chłopca z którym miałam do czynienia we wczorajszym śnie - i tak jak wówczas wiedziałam, że muszę go ochronić.

Chłopczyk c chwilę bezmyślnie wchodził na tory i musiałam bo łapać i odciągać żeby nie wpadł pod pociąg. W pewnej chwili jednak miejsce które do tego momentu stanowiło dla mnie pewną ochronę - przestrzeń na środku torowiska, pomiędzy torami - przestało spełniać swoją funkcję. W moim kierunku zmierzała lokomotywa nie wymagająca torów do poruszania się.

Popchnęłam chłopca w jedną stronę a sama odskoczyłam w drugą, z trudem unikając rozjechania. Następnie usłyszałam stłumiony okrzyk chłopca a chwilę później z lokomotywy wyskoczył na moją stronę jakiś 20-paro latek. Do złudzenia przypominał policjanta ze wczorajszego snu. Wyciągnął broń i zaczął do mnie strzelać. Z trudem uniknęłam pocisków otrzymując tylko lekkie draśnięcie - na szczęście kula przedarła tylko ubranie. Mężczyźnie skończyła się amunicja. Myślałam, że chociaż na chwilę sytuacja została opanowana ale mężczyzna powiedział tylko "Chłopiec przywiązany został do koła lokomotywy" i skoczył do sterowni najwyraźniej mając zamiar ruszyć i rozjechać dziecko. Wkurzyłam się.

Niewiele myśląc skoczyłam za mężczyzną, wypchnęłam go z pojazdu i przygwoździłam całym ciałem do ziemi. Zerknęłam w bok, na koła - do jednego z nich faktycznie coś było przywiązane ale nie był to znany mi chłopiec. Był to jakiś przedmiot. Może książka. Nie miałam jednak czasu zastanawiać się nad tym. Trzymany przeze mnie mężczyzna był dość silny. Ledwie byłam w stanie utrzymywać go w miejscu a wiedziałam, że jeżeli go puszczę znajdzie kolejny sposób by spróbować mnie zabić lub w inny sposób skrzywdzić. Zastygłam bojąc się poruszyć. Tym razem - w odróżnieniu do wczorajszego snu - nie mogłam liczyć na to, że mężczyzna straci przytomność. Oczywiste było więc dla mnie, że jeżeli choć na moment zwolnię uścisk mężczyzna zyska przewagę a bez pomocy z zewnątrz nie będę w stanie go unieszkodliwić. 
W czasie gdy tak leżeliśmy mężczyzna, zrezygnowawszy w końcu z próby zrzucenia mnie siłą zaczął wygłaszać jakieś frazesy mające na celu przekonanie mnie, że warto go puścić i dobrowolnie pójść gdzieś z nim. Pamiętam, że w pewnej chwili stwierdziłam, że ma trochę racji ale wciąż nie miałam zamiaru go puszczać. Czekałam na pomoc.

Nagle w zasięgu wzroku pojawili się (wysiadając z któregoś z kolejnych pociągów) moi rodzice. Zawołałam do nich by podeszli i pomogli mi związać napastnika przy pomocy sznurka wiszącego przy kole. Chwilowa ulga szybko jednak minęła. Ojciec zerknął w moją stronę pustym wzrokiem i odszedł bez słowa a mama popatrzyła na mnie z troską po czym wyszeptała "Przepraszam" i ruszyła za tatą. Straciłam nadzieję. Do kogo mogłam się zwrócić skoro moi właśni rodzice odmówili mi pomocy? Zerknęłam na mężczyznę. Uśmiechnął się a ja stwierdziłam, że nie ma sensu dłużej się opierać. Puściłam go i orzekłam, że mam już tego wszystkiego dość i pójdę za nim skoro tak mu na tym zależało chociaż jest to wbrew moim dotychczasowym zasadom. 
 Wtedy rodzice zatrzymali się i ruszyli w naszą stronę by zagrodzić nam drogę. Popatrzcie się. Nagle postanowili ingerować a gdy prosiłam ich o pomoc nie kiwnęli nawet palcem! Tata rzucił się na towarzyszącego mi chłopaka chcąc go zaatakować ale sama odepchnęłam rodziciela i stanęłam między nimi broniąc mojego nowego towarzysza. 

- Świat podzielił się na trzy typy ludzi. Tych co zostali, tych którzy tkwią w zawieszeniu i tych którzy przeszli na złą stronę mocy. Postanowiłam dołączyć do tej trzeciej grupy. - rzekłam i nie czekając na odpowiedź pchnęłam chłopaka by szedł dalej i odeszłam razem z nim. Może i skłonił mnie do odejścia ale po zmianie mentalności byłam znów górą. Nad wszystkimi.
Koniec snu.

Myślę, że sen już więcej się nie pojawi. Podświadomość uzyskała swój cel - poddałam się a następnie odzyskałam pewność siebie i z podniesioną głową ruszyłam nową drogą. Domyślam się interpretacji jednak wolę nie przedstawiać jej na blogu.

2. Bogowie morza lubią muzykę

Kolejny sen z dzisiejszej nocy jest znacznie krótszy i zawiera o wiele mniej wydarzeń.

Byłam w Astralii która tonęła ze względu na widzimisię bogów morza. Ludzie biegli po plaży szukając jakiegoś sposobu by ich obłaskawić. Ja nie przejmowałam się specjalnie - siedziałam tylko na brzegu obserwując fale i szukając co ładniejszych okazów wśród wyrzucanych na plażę kolorowych kamyków i muszli. Świetnie się bawiłam. W pewnej chwili jednak jakaś dziewczyna opieprzyła mnie, że nic nie robię by zapobiec potopowi więc wyciągnęłam z plecaka płytę z muzyką i powiedziałam, że mam już plan. Był absurdalny ale święcie wierzyłam w jego powodzenie. Banalny w swej prostocie:

- Dam bogom wody tą płytę CD a ci zajęci słuchaniem muzyki będą mieli co robić, przestaną się nudzić i nie będą mieli czasu na kierowanie apokalipsą. - oświadczyłam a gdy dziewczyna stwierdziła, że to nie ma sensu wstałam, znalazłam jakąś łódź i wypłynęłam na wodę w poszukiwaniu bogów.

Nie znalazłam ich co prawda ale niemal do samego końca snu wierzyłam, że plan się powiedzie. Jedynym problemem było to, że nigdzie nie widziałam bogów. W końcu, wkurzona stwierdziłam, ze bogów nie ma, cisnęłam płytę do wody i powróciłam na brzeg. A ku zaskoczeniu wszystkich... potop ustał. :D




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz