1. Zakupy
Szłam z przyjaciółmi przez miasto. Nagle jedna z koleżanek zauważyła sklep i stwierdziła, że prowadzi go jej znajoma. Weszliśmy do środka. Ceny zbiły mnie z nóg:
- Osiem tysięcy złotych za byle bluzę od dresu? - stwierdziłam z niedowierzaniem patrząc na metkę. - Ktoś tu oszalał.
Wtedy odezwała się sprzedawczyni:
- To cena materiału. Bluza będzie kosztować 9zł.
- Tak tanio? - zapytałam i zaczęłam rozglądać się po sklepie szukając czegoś co mogłoby mi się spodobać.
W głębi sklepu dostrzegłam książki. Ciekawa czy i ich ceny będą tak niskie poszukałam jakiegoś tytułu którego cenę mniej więcej znałam. W oczy wpadła mi czwarta część "Zmierzchu". Okładka wygladała dziwnie - Edward z córką siedzieli przy stole nakrytym jak na biesiadę u Asterixa i Obelixa. Zerknęłam na tył książki:
- Sto dwadzieścia złotych?!
Ten sklep jednak miał ceny z Księżyca.
2. Lodowy rollercoaster na szynach.
Byłam czarownicą i razem z rodziną spędzałam ferie zimowe w nieznanym mi, oblodzonym miasteczku. Cała rodzina bez wiedzy kuzynki (przypominającej "Sabrinę") wybrała się na przejażdżkę lodowym pociągiem - w lecie pojazd pełnił rolę zwykłego pociągu ale w zimie stanowił atrakcję turystyczną ślizgając się po lodzie z góry z ogromną prędkością i odbijając się od poboczy niczym sanie w bobsleju.
Na ostatnim przystanku dołączyła do nas wściekła kuzynka. Z jakiegoś powodu postanowiła wyładować swoją złość na jakiejś bogu ducha winnej, obcej nam pasażerce. Wyczarowała na jej głowie ogromną szklaną bańkę przypominającą okrągłe akwarium dla rybek a następnie rozbiła ją uderzając pięścią.
Gdy chwilę później przyszła ochrona zobaczyć co się dzieje zgodnie stwierdziliśmy, że pasażerka dostała ataku paniki przez szybkość kolejki i trzeba było ją doprowadzić do porządku.
:D
3. Trylogia mrocznego elfa wg. mojej podświadomości.
Byłam drowką która niedawno opuściła podmrok i szukała teraz miejsca dla siebie wśród społeczeństwa powierzchni. Obserwowałam właśnie ustawioną na skraju miasteczka posiadłość jakiegoś krasnoluda - druida. Zajęty był tworzeniem jakiegoś drewnianego wozu. Podeszłam do niego i zaoferowałam pomoc.
Zgodził się nie zerkając nawet na mnie. Zajęłam się więc mocowaniem deski do skraju wozu. Wtedy krasnolud spojrzał na mnie prawdopodobnie chcąc podziękować. Mogłam ukryć twarz jednak postanowiłam pozwolić mu na kontakt wzrokowy i uśmiechnęłam się. Starałam się utrzymywać przyjazny wyraz twarzy choć zdawałam sobie sprawę, że krasnoludem targają właśnie niekontrolowane emocje - od strachu, przez nieufność po niedowierzanie. Drowy znane były jako groźna, bezlitosna rasa zabójców.
Kilkakrotnie towarzysz odbiegał ode mnie z ewidentnym zamiarem ucieczki po czym wracał, zdziwiony, że go nie gonię. W końcu, ku mojej uldze zabrał się z powrotem za tworzenie wozu, nie przeganiając mnie. Widocznie zyskałam jego zaufanie.
Gdy ukończyliśmy budowę gospodarz polecił mi bym udała się razem z nim na rynek. Tam dał mi jakąś maskę - okazało się, że dużo osób nosiło już podobne - w mieście odbywał się karnawał. Nie chciałam jednak ukrywać mojej tożsamości/rasy więc zanim zdążył zareagować wyciągnęłam sztylet i przecięłam maskę na pół.
Za dużo czytania o Drizzcie Do'Urdenie. xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz