środa, 7 maja 2014

Długi sen - "Altruistyczny" demon

Nadal nie za często mi się coś śni a rano nie mam dość czasu by zapisać cokolwiek więc te nieliczne sny umykają zanim zdążę usiąść przy komputerze. Ale dziś jest inaczej.

We śnie spacerowałam z koleżanką i postanowiłam pokazać jej pewną "magiczną" łąkę. Była pod ziemią choć docierało tam słońce i rosły normalne rośliny - a sama łąka była czyimś ogródkiem.Musiałyśmy uważać, żeby ktoś nas nie zauważył ale nie za bardzo mnie to obchodziło. Jakby coś mogłam nas obronić - jak zwykle nie byłam człowiekiem tylko czymś w rodzaju demona.

Idąc dostrzegłyśmy pole koniczyny. Ze zdumieniem zauważyłam, że niemal wszystkie są koniczynkami czterolistnymi. Gdy zerwałam jedną okazało się jednak, że roślinka ma dziwną budowę - wyglądała jak czterolistna koniczynka ale miała bardzo twarde, porośnięte meszkiem liście. Rzuciłam koniczynę na ziemię i poleciłam koleżance by przestała szukać - bo to nie jest prawdziwa koniczyna, szczęścia nie przyniesie.

Następnie dotarłyśmy do sznurkowej zasłony. Za nią znajdował się przedpokój domu należącego do jakiejś bogatej rodziny. Budynek był ładnie umeblowany a gospodarzy najwidoczniej nie było w domu więc postanowiłyśmy się rozejrzeć. Koleżanka miała zastrzeżenia ale ja - jako demon - nie widziałam w takim zwiedzaniu nic złego.

Gdy zwiedzałyśmy drugie piętro usłyszałyśmy samochód wjeżdżający na podjazd. Koleżanka, niewiele myśląc zerwała się i przerażona pobiegła do przedpokoju jak spłoszone zwierze. Ruszyłam za nią jednak gdy dotarłam do pomieszczenia z zasłoną usłyszałam, że klucz w drzwiach się przekręca. Koleżanka zdołała umknąć za zasłonę ale ja nie miałam szans - gdybym spróbowała ludzie z pewnością dostrzegliby ruch zasłonki a wtedy dowiedzieliby się również gdzie uciekła moja towarzyszka. 

Wycofałam się do któregoś z bocznych pomieszczeń. Była to kuchnia. Schowałam się za blatem jadalni i zaczęłam nadsłuchiwać. Rodzina najwidoczniej nie zdawała sobie sprawy, że mają towarzystwo. Starszy syn, stwierdził, że jest zmęczony i poszedł do swojego pokoju, młodszy zaczął chodzić po domu najwyraźniej szukając czegoś ciekawego do roboty. Rodzice przyszli do kuchni i zaczęli wypakować zakupy. 

W pewnej chwili ojciec rodziny ruszył w moim kierunku idąc po coś do jadalni. Usiłowałam się wymknąć do przedpokoju ale potrąciłam jakąś ozdobę i narobiłam hałasu. Zauważyli moją obecność. Zaczęłam uciekać. 

- Ktoś jest w domu! Włącz system ochronny! - zawołał mężczyzna.

Nie za bardzo wiedziałam o co chodzi ale zerwałam się na równe nogi i spróbowałam uciec. Pobiegłam na górę - pokoje chłopców miały wyjście na taras z zejściem na ogród mogącym stanowić niezłą drogę ucieczki. Weszłam do pokoju młodszego z chłopców i spróbowałam otworzyć okno. Wtedy nastąpił wybuch, w ostatniej chwili udało mi się odskoczyć.

Otrząsnęłam się szybko i rozejrzałam. Wokół było pełno dymu. Okno pozostało nienaruszone ale niektóre przedmioty były nadpalone. Raczej nie wyszłabym z tego cało gdybym nie odskoczyła instynktownie.Wybuch raczej by mnie nie zabił - jako demona - ale z pewnością kontakt z nim nie byłby przyjemny.

W sąsiednim pokoju usłyszałam ruch. To starszy z braci wybudził się i zakaszlał.Wybiegłam z pomieszczenia chcąc uciec zanim nastolatek odkryje moją obecność - sądziłam bowiem, że będzie chciał sprawdzić co spowodowało wybuch w sąsiednim pomieszczeniu. Wówczas za plecami usłyszałam kolejny wybuch, krzyk bólu i dostrzegłam obłoki sadzy wydobywające się z pomieszczenia obok. Najwidoczniej chłopak zapomniał o zabezpieczeniach i próbował otworzyć okno by pozbyć się dymu...

Nagle poczułam podmuch świeżego powietrza, w jednym z pomieszczeń było otwarte okno. Pobiegłam w tamtym kierunku. Pomieszczenie okazało się być pokojem dziennym z balkonem. To przez otwarte drzwi balkonowe docierał podmuch. Za sobą usłyszałam szybkie kroki - mieszkańcy biegli na piętro. Wybiegłam na balkon i zerknęłam w dół. Obok budynku biegła autostrada, zagłębiona w ten sposób, że pozornie nisko umieszczony balkon znajdował się na wysokości mniej więcej trzeciego piętra. To mogło trochę zaboleć.

Wspięłam się na barierkę. Za sobą usłyszałam pospieszne kroki. To ojciec rodziny dostrzegł mnie i najwyraźniej postanowił zatrzymać, widząc że mam zamiar zeskoczyć. Nic z tego, taka wysokość nie była dla mnie tak przerażająca jak dla ludzi. Uśmiechnęłam się pod nosem i skoczyłam a mężczyzna wydał z siebie przerażony okrzyk. 

Fakt, z takiej wysokości - a przynajmniej w takich okolicznościach - jeszcze nie skakałam i szczerze mówiąc zaskoczyła mnie już sama długość lotu. Zdołałam jednak tak ustawić nogi, że wbrew przewidywaniom lądowanie nie było dla mnie nawet bolesne. No i miałam trochę szczęścia - akurat nic nie jechało pasem na którym wylądowałam. 

Zerknęłam w górę. Mężczyzna przyglądał mi się z niedowierzaniem. Pomachałam mu i odbiegłam. Postanowiłam jednak pozostawić po sobie mentalny ślad. Wysłałam do ich mieszkania coś w rodzaju pluskwy dzięki czemu mogłam słyszeć i widzieć co się dzieje w budynku. 

- On nie żyje! - zawołała kobieta a w moim umyśle pojawiły się wyrzuty sumienia. Nie żeby to była moja wina, przecież sami ustawili w domu tak groźny system obronny a ich syn zmarł przez własną głupotę. Ale nie chciałam mieć chłopaka na sumieniu. Postanowiłam, że go wskrzeszę.

Następnie mężczyzna opisał żonie jak wyglądałam: Młody, ubrany na czarno nastolatek (w tej chwili zauważyłam, że faktycznie jestem chłopakiem, wcześniej we śnie moja płeć nie była zdefiniowana) z długimi do brody blond włosami. Dziwne, nie lubię blond włosów ale niech mu będzie.

Później zajęłam się pracą, informacje o jej efektach szybko dotarły do rodziny. Kobieta zobaczyła w internecie zdjęcia chłopaka wyglądającego jak ten z opisu męża i doszła do wniosku że to ja - i faktycznie tak było. Zdjęcie figurowało nad informacją na Twitterze: "Demon chce wskrzesić człowieka". Była tam wzmianka o tym, że zbieram "pieniądze" wymagane do procesu wskrzeszania (energię służącą za walutę w demonicznym świecie, zbieraną przez zyskiwanie dusz i złe uczynki). Wskrzeszanie było operacją wymagającą ogromnych nakładów, koszt: 30milionow więc moje działanie było ewenementem na skalę światową. Co równie zaskakujące "jakimś cudem" w ciągu jednego dnia udało mi się uzbierać 2,8miliona co samo w sobie było niezwykłe, przeciętny demon "zarabiał" max. 50tys dziennie.  

Kobieta zaczęła czytać komentarze i zatrzymała się przy jednym, pozostającym bez odpowiedzi:

- Jak ci się udało tyle uzbierać w ciągu jednego dnia? W tym tempie wskrzesisz tego człowieka za jakieś 2 tygodnie!

Uśmiechnęłam się, sięgnęłam po tablet i wystawiłam odpowiedź.

- Grając na giełdzie.

Kobieta przeczytawszy nowy komentarz weszła na stronę z wiadomościami giełdowymi i nawet jej niewprawne oko powiedziało jej natychmiast co zrobiłam. Kompletnie zdestabilizowałam rynek. Kupowałam akcje, sprawiałam, że ich wartość rosła w astronomicznym tempie a następnie sprzedawałam i kupowałam inne - obniżając magicznie wartość starych a zwiększając nowych. Już sama ilość gotówki jaką w ten sposób zdobyłam mogła wyprodukować sporo demonicznej energii ale to wcale nie ona napędzała mój dochód. Ze względu na destabilizację setki ludzi popełniało samobójstwo, setki dusz szło do piekła.

- Przecież mój syn natychmiast popełni samobójstwo jeżeli dowie się, że tylu ludzi zginęło po to by mógł zostać wskrzeszony... - mruknęła kobieta.

Informacja trochę mną wstrząsnęła. O tym nie pomyślałam. Kobieta mogła mieć rację... Szybko jednak stwierdziłam, że to nie mój problem. Jeżeli chłopak popełni samobójstwo będzie to jego świadoma decyzja a nie przypadkowy skutek moich działań. Moje sumienie będzie czyste.
(tiaa, przez moje działanie giną setki ludzi ale sumienie czyste... to się nazywa sumienie demona :D).

Tak, wiem. Porąbany sen. Ale w sumie fajny. :D



2 komentarze:

  1. Na podstawie Twoich snów powinna powstać seria filmów. :D

    Pozdrawiam,
    Lepusa/dr Lepusistlich/Blitz Wolf z paranormalne.pl

    OdpowiedzUsuń