sobota, 17 maja 2014

Sen - Egzamin-pomyłka.

Sen został wywołany faktem, że wczoraj miałam próbny egzamin w pewnej szkole w Trzebini.

We śnie znajdowałam się znowu w tym budynku i razem z grupą osób weszłam do sali gdzie odbywał się mój egzamin - myślałam bowiem, że będzie następny (chętni mają do dyspozycji trzy próby przed realnym egzaminem, próby odbywają się co piątek). Okazało się jednak, że pomyliłam dzień (czwartek zamiast piątku) i zamiast egzaminu na Technika Informatyka trafiłam na egzamin z krawiectwa.

Przeprosiłam więc i wyszłam z sali, kierując się do wyjścia ze szkoły. Po drodze mijałam wiele otwartych sal pełnych młodych ludzi - odbywały się normalne lekcje technikum. Młodzież obserwowała mnie gdy przechodziłam.

Wreszcie znalazłam wyjście z budynku. Nie rozpoznałam otoczenia (nic dziwnego, wczoraj byłam w tej okolicy po raz pierwszy) więc postanowiłam iść na ślepo, mając nadzieję, że coś wyda mi się jednak znajome. Przez okna w szkole patrzyli na mnie ludzie. Zaczęłam czuć się głupio wędrując tak bez celu więc postanowiłam zawrócić i obejść szkołę wokół. Licząc na to, że odnajdę wejście którym tam dotarłam.

Przechodząc obok szkolnego śmietnika spotkałam bezdomnego. Pokazał mi znalezione jedzenie i zaczął dopytywać czy myślę, że nadaje się do spożycia. Odparłam, że ja bym tego nie zjadła (mam obsesję na temat terminów ważności i sposobów przechowywania żywności) ale raczej nic mu się nie stanie. Gadka o jedzeniu sprawiła jednak, że stwierdziłam, że warto by coś zjeść. Wstąpiłam więc do szkolnego sklepiku.

W sklepie było pełno ludzi, panował hałas. Rozejrzałam się w poszukiwaniu czegoś na co miałabym ochotę. Na półce z przekąskami dostrzegłam paszteciki-krokiety. Ponieważ jednak nie było na nich ceny poszukałam czegoś innego. Wówczas mój umysł wyblakł i chwilę później wychodziłam już ze sklepu podgryzając jakieś owocowe ciastko. 

Zatrzymałam się i spojrzałam na nadgryziony batonik. Uświadomiłam sobie, że nie pamiętam, żebym za niego płaciła. Wróciłam więc do sklepu i zapytałam kasjerkę ile jestem winna za ten baton. Ta podeszła do półki i zaczęła szukać. Nie było nigdzie ceny więc stwierdziła, że da mi go gratis jak kupię zestaw 1kg pomarańczy + 1l mleka za 9zł. Odparłam, że nie ma mowy i mogę jej dać za batona 2zł. Ta próbowała mnie nadal namawiać na zestaw. Odparłam, że nie lubię pomarańczy ani mleka a już tym bardziej ich kombinacji i mogę co najwyżej dać jej 9zł i wziąć kilka tych pasztecików-krokietów. Ale kasjerka straciła kompletnie zainteresowanie mną i zaczęła zajmować się innym klientem. Zostawiłam więc 2zł na blacie i wyszłam.

Wreszcie rozpoznałam okolicę. Nie do końca (byłam tam tylko raz a i okolica ze snu w niczym nie przypominała tej z rzeczywistości) ale przynajmniej wiedziałam w którą stronę iść by prędzej czy później natknąć się na przystanek autobusowy. Wkrótce dotarłam do zajezdni (choć o dziwo nie autobusowej a trolejbusowej/tramwajowej). Miałam kilka przystanków do wyboru (wszystkie z niebieskim dachem) więc poszłam na jeden który wydawał mi się najbardziej prawdopodobny jeśli chodziło o dojazd do Chrzanowa. Nie trafiłam. Jak udało mi się odczytać (a mówi się, że we śnie nie da się czytać - ja nie miałam z tym problemu) na tym zatrzymywały się pojazdy jadące do Krakowa. Udałam się więc na następny z możliwych ale zanim tam doszłam sen się zakończył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz