piątek, 25 kwietnia 2014

Bezsensowny, długi sen. - Wężowa walka.

We śnie dostałam na przechowanie jakiegoś niewielkiego węża/żmiję. Zwierze siedziało grzecznie w klatce i myślałam, że jakoś to przeżyję zanim właściciel wróci. Nagle jednak odkryłam, że szczeliny klatki są zbyt duże i wąż prześlizguje się przez nie. Próbowałam go złapać ale mnie ugryzł. Znaczy tylko zadrasnął zębami - na mojej prawej dłoni pojawiły się dwie czerwone kreski. Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się, czy nie robi mi się słabo i czy zaraz nie umrę. Na szczęście wyglądało na to, że wąż albo nie miał jadu albo zadrapanie było zbyt powierzchowne żeby wystarczająca jego ilość dostała się do krwi.

Następnie wąż gdzieś zniknął a do pokoju weszła dwójka ludzi i oświadczyli, że budynek zaraz zostanie zaatakowany i musimy opracować strategię obrony. Pamiętając o istnieniu węża pomyślałam, ze można by go użyć jako obrony a podświadomość wykonała polecenie na swój własny sposób - zrobiła ze mnie i z moich towarzyszy ludzi o cechach węży - jadowitych i bardzo zwinnych. 

Napastnicy przybyli. Byli to członkowie mafii. Zaczęli do nas strzelać ale bez trudu unikaliśmy kul. Jeden z moich towarzyszy dotarł do napastników i zaczął się z nimi szarpać. Jego koszula rozpięła się i dostrzegłam jego klatkę piersiową. "Dzizas, ten gościu ma cycki większe od moich" - pomyślałam w tym momencie. I faktycznie, choć osobnik bez wątpienia był mężczyzną miał coś co możnaby określić na miseczkę A albo nawet małe B. Uznałam, że to sprawa jakiś zaburzeń hormonalnych.

Przyłączyłam się do walki. Moja strategia była inna niż facetów. Zamiast szarpać sie z napastnikami doskakiwałam do nich, gryzłam i odskakiwałam, licząc na to, że jad zrobi za mnie resztę. Początkowo nic się nie działo ale wkrótce jad faktycznie zaczął działać. Na kilka sekund/minut zależnie od osobnika ukąszeni przeze mnie napastnicy zmieniali się w kamień co pozwalało zmniejszyć ilość aktywnych napastników a moim towarzyszom zyskać na czasie. 

Wkrótce odkryłam, że robi mi się słabo a przed oczami pojawiła mi się tabliczka z informacją "energia 30%". Ulotniłam się na ostatnie piętro budynku gdzie przypomniał mi się poprzednio opisywany sen. Byłam w tym samym budynku, na szczycie tego samego wieżowca co wtedy i zdałam sobie sprawę, że jestem silniejsza od większości ludzi. Zamknęłam oczy i zaczęłam się koncentrować na zwiększeniu energii. Liczyłam na to, że uda mi się zwiększyć ów numer do tysiąca ale gdy ponownie spojrzałam na skalę wskazywała na ledwie 800%. Też nieźle.

Wróciłam do walki wzbogacona o nową wiedzę. Szybko jednak zauważyłam, że poziom mojej mocy drastycznie spada.Szybko z 800% zrobiło się 500, 300, 120, 60%... musiałam coś wymyślić. Wtedy dostrzegłam, że wszystkich otacza dziwna, błyszcząca poświata. Zawierała energię. Zaczęłam więc nie tylko, że kąsać, wstrzykując jad ale również wysysać energię. Co czyniło ze mnie coś w rodzaju wampira. :D 

Wysysanie pozwalało mi utrzymywać energię na stałym poziomie ale nie było zbyt efektowne w nadrabianiu jej. Wciąż tkwiłam na poziomie 60-paru %. Wtedy dostrzegłam, że w niektórych miejscach leżą/rosną jakieś jagody. Zjadłam jedną i poziom energii zwiększył się do 80%, zjadłam jeszcze jedna - skoczył do 100. Czyli miałam już wszystko co mi było trzeba - sposób walki, wiedza jak efektywnie wykorzystać energię i sposób na szybkie jej uzupełnienie bez opuszczania pola bitwy.

Szybko rozwaliliśmy napastników. Nastał spokój. Obserwując towarzyszy dostrzegłam, że facet z piersiami ma jeszcze jedną nietypową cechę - brzuch prawie jak kobieta w ciąży. A drugi z facetów przygląda mu się w dość jednoznaczny sposób. Połączyłam fakty i stwierdziłam, że może faktycznie jest w ciąży i dlatego urosły mu też piersi a ten drugi jest ojcem. Tylko kurcz... facet w ciąży? WTF? Jakbym była mądrzejsza w tym momencie uzyskałabym pewnie świadomość snu. Zamiast tego uznałam jednak, że pewnie mam do czynienia z hermafrodytą.

Faceci zniknęli na chwilę i po chwili wrócili. Już żaden nie miał brzucha za to przypuszczalny tatuś niósł niemowlę. A niemowlę było dziewczynką i umiało mówić. Zapytała gdzie jej mama, gdzie są dokumenty jej urodzenia i jaki ma numer pesel (wtf?). Instynktownie wiedziałam, że tatuś znalazł i adoptował dziecko a hermafrodyta robi za jego przyjaciela i teraz udają, że matka dziewczynki porzuciła ją bo nie chcą się przyznać, że mała ma tak naprawdę dwóch ojców. Pomieszaie z poplątaniem.

Zastanawiam się czym sobie zasłużyłam na taki porąbany sen. :D  

2 komentarze:

  1. Randolph Carter26 kwietnia 2014 10:19

    Cześć. Fajny masz blog. Jeszcze mi trochę zajmie przeczytanie wszystkich Twoich snów :).

    Jak rozumiem, praktykujesz świadome śnienie?

    Czy interesowałaś się bardziej systematycznymi teoriami na temat interpretacji snów? Do moich ulubionych należy psychoanaliza Junga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś praktykowałam świadome śnienie. Teraz po prostu cieszę się gdy LD samo z siebie mi się przytrafi ale nie zabiegam o nie specjalnie. Moje zwykłe sny nie są w niczym od LD gorsze. Jak pewnie zauważysz w wielu zachowuję całkiem duży stopień kontroli mimo braku świadomości snów.

    Znam teorię Junga i wiem jakby zinterpretował ten konkretnie sen ale osobiście nie jestem przekonana do jego metod. Seks nie jest dla mnie życiowym priorytetem (tak właściwie do niedawna uważana byłam za osobę totalnie aseksualną) więc taki wąż czy pistolet nie przemawia do mnie w taki sposób jak do większości osób. Ze względu na pewne opóźnienie społeczne (ZA) jestem odporna na tzw. "nieświadomość zbiorową".

    OdpowiedzUsuń