<ziew>
Ze względu na weekendową szkołę (zajęcia od 7:40) i imprezę jaką ciocia urządziła wczoraj wieczorem (siedziałam z nimi do północy, ale przez hałas nie mogłam zasnąć do 2giej) szczerze dziwię się, że udało mi się zapamiętać sen z dzisiejszej nocy. A jednak!
We śnie znajdowałam się w mojej starej szkole - gimnazjum jeszcze.Miałam je jedynie odwiedzić wraz z kuzynem (był na imprezie) ale okazało się, że wprowadzono całkiem interesujące lekcje samoobrony - judo.
Postanowiliśmy dołączyć do zajęć. Mieliśmy określić naszą pozycję w grupie poprzez walkę z losowo wybranymi osobami. Najpierw kazano mi walczyć z kuzynem. Pokonałam go bez większego trudu, wkrótce wylądował na materacu przygwożdżony do podłogi. Z drugim przeciwnikiem również poradziłam sobie zaskakująco szybko. Tak szybko, że nawet nie pamiętam kim był i jak przebiegała walka. Trzeci pojedynek okazał się jednak większym wyzwaniem.
Z tłumu uczniów wyłonił się wyglądający dość niepozornie chłopak. Pomyślałam, że łatwo go rozgromię jednak w tłumie usłyszałam szepty: "Tylko nie on.", "Jest za dobry", "On nie gra fer.", "Biedna nie wie co ją czeka.", "Znowu użyje swojej sztuczki z lewitacją" i zrozumiałam. Najwidoczniej chłopak nie był zwykłym człowiekiem i dysponował umiejętnością lewitacji. Sufit w sali był wystarczająco wysoki, by chłopak mógł unosić się poza zasięgiem osoby stojącej na podłodze i byłam pewna, że atakował z góry w momencie gdy przeciwnik najmniej się tego spodziewał.
Uśmiechnęłam się. Nie ze mną te numery. Pewnym krokiem ruszyłam na leżącą na środku sali matę i usiadłam na niej po turecku, zamykając oczy. Nie wiedziałam ile będę potrzebować energii więc postanowiłam wykorzystać te kilka sekund przed walką by się doładować. Przy odpowiedniej koncentracji ja również mogłam latać. Wiedziałam o tym.
Nagle usłyszałam szybkie kroki zmierzające w moją stronę. Walka się zaczęła a chłopak najwyraźniej - widząc, że mam zamknięte oczy i wydaję się bezbronna - postanowił zakończyć sprawę szybko, bez wykorzystywania sztuczek. Byłam trochę zwiedziona. Mógł wykorzystać wolną chwilę na uzupełnienie własnej energii. Stracił w moich oczach próbując tak tchórzliwego manewru jak wykorzystanie medytacji przeciwnika na swoją korzyść.
W momencie gdy chłopak był już blisko wyciągnęłam gwałtownie dłoń i złapałam go za dłoń która miała właśnie trafić w tył mojej głowy. Następnie wstałam gwałtownie i zanim chłopak zdążył się zorientować już trzymałam obie jego dłonie wykręcone w taki sposób, że nie był w stanie się poruszyć. Łatwe zwycięstwo. Szkoda, liczyłam na lepszą walkę.
Wybudziłam się ze snu gwałtownie, obudzona przez promienie Słońca. Myśląc, że zaspałam do szkoły zerwałam się na równe nogi i zerknęłam przez okno. Rozświetlająca pomieszczenie dzienna gwiazda przenikała przez cienką warstwę chmur a wyraźnie widoczny kontur okrągłej tarczy znajdował się bardzo nisko nad horyzontem. Zerknęłam na zegarek. Była 6:08. Budzik miał zadzwonić za pół godziny. Uspokojona, zadowolona i z jakiegoś powodu wcale nie senna położyłam się by wykorzystać czas pozostały mi na sen. Nie udało mi się już zasnąć głęboko ani powrócić do świata snów - zamiast tego tylko drzemałam, co 5 minut zerkając na zegar i nie mogąc uwierzyć, że mimo przespania około 4h (i 5h poprzedniej nocy) czuję się taka rześka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz