poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Głupi sen - Improwizowana toaleta.

Długo nie pisałam. Przez nadmiar zajęć albo nic mi się nie śniło albo sen umykał tuż po obudzeniu a nie miałam rano dość czasu by popracować z pamięcią. Dopiero dzisiaj sytuacja się zmieniła. Ale ze snu dumna nie jestem.

We śnie pływałam w morzu. Woda była groźna, dno nierówne. Dość daleko od brzegu widoczna była mielizna gdzie kilka osób grało w piłkę plażową ale żeby tam się dostać trzeba było przepłynąć przez fragment gdzie nawet najwyższe osoby nie sięgały dna. Ktoś już się tam tego dnia nawet utopił. Na domiar złego mielizna wywoływała nienaturalne załamywanie się fal i w głębokim miejscu grzbiety sięgały 2 metrów ponad powierzchnię. Miałam na nie sposób - nurkowałam za każdym razem gdy nadciągała fala - ale zdawałam sobie sprawę, że igram z ogniem i wystarczy, że nie zanurzę się w porę albo wynurzę za późno (fale występowały co jakieś 3 sekundy) a zostanę uderzona przez ścianę wody albo zachłysnę się i utonę.

W pewnym momencie stwierdziłam, że dostanie się na mieliznę nie jest warte ryzyka i wróciłam na brzeg gdzie zachciało mi się sikać. W oddali widziałam budynek z toaletami ale zdawałam sobie sprawę, że właściciele życzą sobie ogromnych kwot za skorzystanie z takiego "luksusu" i większość osób unika chodzenia tam. 

W pobliżu dostrzegłam inny budynek. Była to pozostałość po jakimś zakładzie, w środku było pełno poplątanych rur tworzących zakamarki. Niektóre rury były przerwane. Jedne zdawały się prowadzić do kanalizacji, z innych wypływała czysta woda. Stwierdziłam, ze schowam się w jednym z zakamarków, siknę do którejś z otwartych rur kanalizacyjnych i umyję ręce korzystając z jednej z rur z czystą wodą. Tak zrobiłam.

Nagle zauważyłam, że obserwuje mnie bliżej niezidentyfikowany kolega (we śnie go znałam choć nie był moim bliskim znajomym, w rzeczywistości nie znam nikogo kto by go przypominał). Zażenowana schowałam się dalej we wnęce nie wiedząc co zrobić ale w końcu doszłam do wniosku, że najlepiej będzie jak uznam, że nic się nie stało i nie obchodzi mnie co zobaczył. Wyszłam więc z kryjówki, przeszłam koło kolegi mówiąc tylko "I co się tak patrzysz?" i poszłam sobie.

Nie miałam już ochoty pływać w morzu więc postanowiłam przejść się wzdłuż brzegu. Natknęłam się na kolejny budynek - coś stanowiącego połączenie sklepu, magazynu i domu mieszkalnego. Przechodząc obok usłyszałam rozmowę mieszkańców i z zaskoczeniem odkryłam, że mówią o mojej improwizowanej toalecie.Okazało się, że wcale nie odkryłam ameryki i w taki sposób wykorzystywało budynek sporo ludzi.

Weszłam do sklepu ciekawa co jeszcze usłyszę. Właściciele byli na zapleczu i rozmawiali. Poszłam tam. Zobaczyłam jak kobieta ściąga coś z półki i pyta mężczyznę czy ten chce to zachować czy wyrzucić. Ten odparł, że nie ma sensu tego trzymać. Kobieta odwróciła się w moim kierunku i dostrzegłam, że trzyma w rękach koszyk z ozdobami bożonarodzeniowymi. Nie mogę sobie przypomnieć co dokładnie w nim było ale całość wyglądała dość uniwersalnie (po usunięciu kilku dekoracji można było użyć reszty z innych okazji niż tylko Boże Narodzenie) a sam koszyk świetnie nadawałby się na Wielkanoc. Kobieta pochwyciła moje spojrzenie i powiedziała, że jak chcę mogę dostać przedmioty za darmo bo i tak miała zamiar je wyrzucić.  




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz